Ostatni przystanek na mojej majówkowej trasie to Wiedeń. Przywitał mnie chłodnym i nieprzyjemnym deszczem, a za swój krótki spacer w okolicach katedry św. Szczepana zapłaciłam przemoknięciem do ostatniej nitki i późniejszym skrobaniem w gardle.
A jak wygląda przemoknięty Wiedeń? Na pewno znacznie lepiej ode mnie. Jest skandalicznie fotogeniczny, chociaż, muszę się przyznać, kiedy tak sobie pstrykałam, bardziej myślałam o chlupaniu w swoich butach niż na urodzie mokrej stolicy Austriaków. To błąd, bo buty przeżyły, ja się nie rozpuściłam, a fotorelacja mogła być jeszcze ładniejsza!
Ja bardzo lubię kiedy pada :) Szczególnie we wrześniu :)
OdpowiedzUsuń